piątek, 23 grudnia 2011

WESOŁYCH ŚWIĄT!


Wesołych Świąt! (dla moich wiernych podglądaczy)

Życzę Wam skrawka własnego nieba, 
zadumy nad płomieniem świecy, 
filiżanki dobrej, pachnącej kawy, 
piękna poezji, muzyki, 
odpoczynku, zwolnienia oddechu, 
nabrania dystansu do tego co wokół, 
chwil roziskrzonych śmiechem i pięknymi wspomnieniami,
wiary co góry przynosi,
odwagi w podejmowaniu decyzji,
nadziei - aby nigdy nie zgasła,
i miłości w każdej ilości!!!



p.s. odwagi też sobie życzę ...

niedziela, 18 grudnia 2011

choroba XXI wieku

BRAK CZASU!

NIE MAM CZASU!

Jak często to słyszycie?

Jak często brakuje Wam czasu, na zwykłe, proste, prozaiczne sprawy?

Jesteśmy w wiecznym biegu. Wiecznie pędzimy do pracy, na zakupy, do urzędów itp. Wreszcie do domu. A tam milion obowiązków! Nawet nie wiemy kiedy dzień się zaczyna, a kiedy kończy. Brak czasu dla siebie, brak czasu dla znajomych, dla przyjaciół. Wieczne nie mam czasu...

Brakuje mi godzin, brakuje mi dnia i nie chodzi tutaj o kiepską organizację. Nie lenię się, nie przesypiam połowy dnia, nie gniję w łóżku do 13-stej, nie mam dzieci, nie mam męża -  generalnie ten czas powinnam przeznaczać na siebie, a tutaj nic! Zawsze coś wyskoczy, zawsze coś pokrzyżuje plany,  zawsze ktoś przyjdzie, zawsze ktoś czegoś chce, a gdy się obejrzę,  jest już ciemno.
W związku z tym, że jestem tchórzem i do moich ulubionych zajęć nie należy szwendanie się nocą samej po ulicach, zostaje mi siedzenie w domu.
A tutaj pułapek pełno, to radio, zawsze jakaś ciekawa audycja pochłonie moją uwagę, to książka, bo znowu nie mogłam oprzeć się kupnie nowej, to zaległości filmowe, reżyserskie, hobbistyczne, moi ulubieni malarze, fotograficy, architekci każdy z nich pochłania mnie bez pamięci... tracę kontakt z rzeczywistością, wiecznie z nosem utkwionym w czymś mnie fascynującym, wiecznie nieobecna, nieprzytomna, oderwana od granic możliwości.

Chorobliwy brak czasu. Przyjdę później, zrobię jutro, odwiedzę Cię innym razem, muszę biec. Cierpią na to wszyscy! Czasu nie kupimy w aptece, Pan pigularz nie da nam złotego środka. W sklepie też go nie ma.

A może ktoś chciałby mi go pożyczyć? Da się?

p.s. oddam z nawiązką! :P

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Za często chcemy tego, czego nie możemy mieć. Pragnienia łamią nam serca, męczą nas. Pożądanie może zrujnować nam życie. Ale jeśli chodzi o pragnienia najbardziej cierpią ci, którzy nie wiedzą czego chcą.

sobota, 10 grudnia 2011

apel!

Nie wiem kto wymyślił masaż, ale był geniuszem! Po mimo faktu, że płace komuś za dotykanie mnie, ba za sprawianie mi bólu, leżę plackiem i nic mnie nie interesuje! Jest to najmilej spędzona godzina w tygodniu, mimo użycia przy tym mężczyzny :D

Drodzy Panowie, pieśćcie swoje Panie, tak jak lubią najbardziej! A gwarantuje, że będą zupełnie inne, spokojniejsze i bardziej wyrozumiałe dla was i każde Wasze ekscesy przejdą bez większego echa (te Wasze mecze, karty, pokery, drafty, strzelanki, x-boksy i cała ta masa bzdurnych spraw)!
Natomiast wolni Panowie, uszczęśliwcie swoim dotykiem jakąś Panią, a oboje będziecie mieli lepsze samopoczucie!

pomysły




 
 cdn...


czwartek, 8 grudnia 2011

małe miasta są super!

Małe miasta są super!

Po pierwsze dlatego, że są małe.
Po drugie dlatego, że wszędzie jest blisko. Nikt się nie spieszy. Jest tylko kilka knajpek do, których można pójść, bo reszta to tragedia. Z czego i tak zawsze wybiera się tą, w której jest najmilej (czytaj: Libera). Jest mało wydarzeń kulturalnych, dlatego chodzi się na te co są, bo człowiek by usechł z kompletnego braku wrażeń. Fajne jest to, że przeważnie widzimy tam w kółko te same twarze. Jest jeden park, więc nie można grymasić i zastanawiać się, który wybrać. Kino też jedno działa. Ooo i jest jedna galeria, chociaż jestem już za stara na bycie galerianką! Nigdzie nie trzeba jeździć autobusem, wszędzie można dojść na piechotę. Nie trzeba z domu wychodzić 1,5 h wcześniej, aby dotrzeć na czas, na omówione spotkanie. Powrót do domu zawsze zajmuje tyle samo, bo przecież nigdy nic Cię nie zaskoczy.

Co jest jeszcze fajnego w małych miastach??? Oo na przykład to, że jak kogoś znasz, to z pewnością znają Cię również jego znajomi, albo przynajmniej coś wiedzą o Tobie. W sumie, to też może być przydatne, bo pierwsze szlaki masz już przetarte. W sobotę nie ma w parkach ludzi, w kawiarniach nie ma ludzi, więc nie trzeba obawiać się tego, że Twoje ulubione miejsce ktoś inny zajmie.

Szkoda, że w tym "raju" są dwie niefajne rzeczy:
po pierwsze, za mało jest ludzi młodych, pełnych werwy i polotu, chętnych zmieniać świat wokół siebie, a miasto "żyje" życiem starców,
a po drugie, to że jak się obejdzie miasto dookoła, to nawet porządnie nie można się zmęczyć!

p.s. po głowie mi "coś " łazi i mam nadzieję, że wychodzi!

czwartek, 24 listopada 2011

raj tuż za rogiem

W związku z tym, że nie samymi zdjęcia człowiek żyje, nie samą pracą, lenistwem, wyjazdami, czasem robić też należy inne rzeczy...
Czasem trzeba pójść na randkę, a czasem lepiej z niej zrezygnować i pójść na randkę z Gauguinem, w jego świat zmysłów i doznań.
Pamiętam, że gdy ogłoszona nagrodę Nobla dla tej powieści, padły komentarze, że w końcu została nagrodzona dobra powieść.
Jest to powieść z krwi i kości bo tylko tak można określić nakreślone piórem autora postaci. Żywe, prawdziwe, wiarygodne, możliwe do zaistnienia. Z ich zaletami i wadami, śmiesznostkami i tym, co nas w nich zachwyca. Oddane sobie, innym, idei, talentowi, pasji...W przypadku "Raju tuż za rogiem" jak najbardziej realne, bo faktycznie obie istniejące, a mianowicie Flora Tristan i Paul Gauguin. Spokrewnieni, co wiedzą niektórzy jako, że artysta był wnukiem słynnej rewolucjonistki i jednej z pierwszych feministek.
W przeplatających się rozdziałach Llosa zajmuje się na przemian snuciem opowieści o losach Flory i Gauguina. I chociaż ich losy w żaden sposób się nie przetną, obie są nacechowane jednym, pasją, pasją, którą rozwijają i która na dłuższą metę spala ich do cna. Czy można dziedziczyć nie tylko cechy fizyczne ale i na przykład skłonność do melancholii, czy porywczości? Czy można dziedziczyć na przykład nieszczęśliwe życie? Malarz, który to malarzem stał się jak nawet na lata, w których żył, późno, zdaje się dziedziczyć swoje nieszczęście po babce. Owszem, teoretycznie zdaje się wiedzieć, czego chce, ale jest on postacią tragiczną, uwięzioną w konwenanse. Flora postacią tragiczną zdaje się być również, ale to postać Gauguina w tym duecie zdaje się mnie samej być bardziej tragiczną i tkniętą niemożnością zrealizowania swego życia tak, jak by chciał. 

Chyba każdy z nas szuka takie raju tuż za rogiem...

wtorek, 1 listopada 2011

1 listopada

Tak jak co roku obiecuję sobie, że wstanę wczesnym rankiem i wybiorę się na zamglony cmentarz, tak w końcu dotrzymałam sobie słowa.
Uwielbiam takie klimaty, pustkę miejsca, zadumę osób mnie mijających.